Ciao, ciało!

Dostępność: Jest
Wysyłka w: 24 godziny
Cena brutto: 55,00 zł

Cena regularna:

55.00
Najniższa cena z 30 dni przed obniżką:
ilość egz.

towar niedostępny

dodaj do przechowalni
Ocena: 4.77778
Producent: MULTICO Oficyna Wydawnicza
Kod produktu: 978-83-7763-492-9

Opis

Czy wiecie, co dokładnie człowiek ma w środku, do czego to wszystko służy, jak się w nim mieści i czemu z niego nie wypada? Te i wiele innych, często trudnych pytań na temat ciała, jego budowy i funkcji poszczególnych „elementów” zadało swojej kuzynce Tośce, studentce medycyny, dwoje siedmiolatków – bliźniaki Ania i Olek. Odpowiedzi spisali i narysowali w książce „Ciao, ciało!” i zachęcają do jej przeczytania nie tylko swoich rówieśników!

Pełna humoru i rzetelnych informacji książka Moniki Krauze w jasny, rzeczowy i dostosowany do wieku młodych czytelników sposób zaspokaja potrzebę wiedzy małych odkrywców na temat ludzkiego ciała. Piękne ilustracje Łucji Malec-Kornajew dowcipnie dopełniają całość i naprawdę pozwalają zobaczyć „co człowiek ma w środku”.

„Ciao, ciało!” warto mieć w swojej biblioteczce!

 

 Spis treści

  1. Ludzie są różni
  2. Skóra
  3. Odżywianie
  4. Oddychanie
  5. Krew i serce
  6. Wydalanie
  7. Szkielet
  8. Mięśnie
  9. Mózg i układ nerwowy
  10. Zmysły
  11. Gruczoły i hormony
  12. Obronność i alergia
  13. Dna to wstążeczka życia
  14. Rozmnażanie

 

 

Wywiad z Autorką

Ciao, ciało!

Jak przygotować smakowite edukacyjne kąski bez oparów dydaktycznego smrodku? O pisarskiej kuchni – Monika Krauze, autorka książek dla dzieci i dorosłych.

 

Trudne i dziwne nazwy, splot biologii, chemii, mechaniki - czyli ludzkie ciało. W jaki sposób można przedstawić dziecku funkcjonowaniu tak złożonego organizmu? 
O, to całkiem proste! Gdy człowiek ma szczęście i trafi mu się młody człowiek, który o coś zapyta, to z błyskiem szczęścia w oku przechadzamy się z nim jedną z dwóch dróg, w zależności od tego, czego dotyczy pytanie. Wspólnie odbywamy spacerek od ogółu do szczegółu albo w drugą stronę – od szczegółu do ogółu w taki sposób, by w odpowiedzi zawrzeć klarowną i jasną, dostosowaną do wieku, wiadomość, na którą składa się przyczyna i skutek, no i najważniejsze: jasne relacje między nimi. To jak z gwoździem i młotkiem, wkrętem i śrubokrętem – nabierają sensu, gdy widzi się jedno, drugie, następnie czynność i efekt. Trzeba znać cel opowieści, nie zbaczać z tematu i nie wplątywać się w mało znaczące szczegóły.
Jest to o tyle łatwe, że dziecko jest świadome swojego ciała. Już kilkunastomiesięczny berbeć jest w stanie wskazać, gdzie jego mama ma oko, a gdzie nos. Co więcej – szybko potrafi wskazać części swojego własnego ciała. Dlatego „rozmowy” o nim są chyba jednymi z pierwszych i inicjowane są jeszcze, zanim dziecko nauczy się mówić. Każdy rodzic radzi sobie z tym doskonale i poradzi sobie sam jeszcze przez kilka lat.

 

A potem?...
A potem, kiedy pytania stają się bardziej wnikliwe, zazwyczaj staje się oko w oko z własną niewiedzą… Ważne jest, by w tym momencie nie zostawiać dziecka bez odpowiedzi, tylko zaspokajać jego ciekawość, bo jest ona najlepszym magnesem dla wiedzy. Ta dociekliwość młodego człowieka jest dużym wyzwaniem dla osoby chcącej przekazać rzetelne informacje dostosowane do wieku i wrażliwości dziecka.
To dobry moment na to, by wkroczyły pomoce naukowe, ot, choćby w postaci ilustrowanych książek. Ważna jest forma przekazu. Nie jestem zwolenniczką wygłaszania belferskich tyrad, a z drugiej strony nie lubię infantylizmu, czuję się nim zażenowana. Brak wdawania się w mniej istotne szczegóły, wyważone tłumaczenie fizjologii, poszukiwanie porównań z procesami już znanymi, odpowiednia do wieku nomenklatura, a także ciekawostki – to klucz do dialogu. I myślę, że „Ciao, ciało” jest taką właśnie książką. To zbiór barwnych scenek z życia sympatycznych bliźniąt i ich kuzynki, ze świata, który jest dziecku znany i przyjazny. Na kartach książki Czytelnik znajdzie smakowite edukacyjne kąski bez oparów dydaktycznego smrodku.

 

Z którego rozdziału albo fragmentu książki jest Pani najbardziej zadowolona?
Lubi się zazwyczaj to, co jest łatwe, bo nie sprawia problemu, a to jest przyjemne. Ale frajdę daje też coś, w co włożyło się nieco wysiłku i zaowocowało – o tym mówię z punktu widzenia osoby uczącej się. Natomiast z perspektywy pisarki mogę powiedzieć, że lubię wszystkie opowiadania o Tośce i bliźniakach. Myślę, że wydawnictwu Multico także przypadły do gustu, bo zdecydowało się wydać moją książkę. Jest to dla mnie nobilitacja i ogromna radość, bo Multico znane jest z tego, że utrzymuje niezmiennie wysoki poziom swoich publikacji. Powiem coś Panu na ucho: z ulgą mogę wyznać, że nie czuję wielkiego wstydu, czytając swoje książki [śmieje się], w odróżnieniu od prywatnych zapisków. Zapiski są o mnie, a ja zmieniam się na przestrzeni lat, inaczej widzę życie. Wracając do nich czasem się wzruszam, czasem śmieję sama z siebie, a bywa, że oblewam się rumieńcem.  Ale łapiąc się na tym uczuciu, staram się być wyrozumiała dla tej kobiety, a wcześniej dziewczyny sprzed lat.

 

W takim razie ile Moniki Krauze jest w Tosi, odpowiadającej zaciekawionym dzieciom? Czy podobne rozmowy prowadziła Pani także w rzeczywistości? 
Zawsze mówię otwarcie, że w każdej książce jest część mnie i mojego życia, a rzeczywistość jest bardziej zaskakująca, niż fikcja. Może faktycznie w książkach popularnonaukowych jest mniej mojego świata, niż na przykład w poznańskich kryminałach o braciach Bazankach, ale na pewno zostawiłam po kilka własnych atomów nie tylko w postaci Tośki, ale też Olka i Ani. Kiedy byłam studentką, pomagałam swojej młodszej kuzynce, ówczesnej uczennicy szkoły podstawowej, w zrozumieniu chemii. Pamiętam, jak uczyłam ją zawiłości stężeń roztworów na przykładzie wody z sokiem malinowym. Empiria jest kluczowa w poznawaniu świata przez dzieci.
Z moimi synami było podobnie, ale myślę, że taki los spotyka każdego rodzica, bo dzieci z natury są żywo zainteresowane otoczeniem, zachodzącymi w nim zjawiskami i każdą żywą istotą. Myślę, że każdy martwił się, czy nie wyrośnie mu w brzuchu drzewo, czy aby na pewno pojawi się ząb stały w miejsce mleczaka i czy nie zostawi się w toalecie kawałka wątroby. Pan nie?
Ja sama, jeszcze jako dziecko, bałam się, że wypadną mi oczy, a i moi synowie mieli nieco makabrycznych pytań, więc faktycznie, życie daje sporo materiału na książki. Faktem jest, że zaraziłam ich dociekliwością. Budziłam ich w nocy, żeby zobaczyli krwawy superksiężyc, zdarzyło się, że nie szli do szkoły, bo obserwowaliśmy zaćmienie słońca, spędzaliśmy sierpniowe noce w ogródku, leżąc pod kołdrą na kocu piknikowym i obserwując Perseidy, międzynarodową stację kosmiczną i starlinki. Teraz moi synowie stali się już dorośli, przynajmniej tak mówi ich PESEL, ale i tak ostatnio wyjeżdżaliśmy za miasto, by obserwować zorzę – to było moje marzenie!

 

Młodzi czytelnicy często poznają książkę w pierwszej kolejności przez ilustracje  - w tym przypadku przez prace Łucji Malec-Kornajew. Czy tak wyobrażała Pani sobie swoich bohaterów?
Ilustrator/ka książek dla dzieci, niesie tak samo ciężkie brzemię odpowiedzialności, jak autor/ka tekstu. Bardzo lubię stworzone przez Panią Łucję postaci, stanowią one tak naprawdę tło tej książki. Ale jakże sympatyczne i wręcz nieodzowne! Prawdę mówiąc, w tym przypadku trójka bohaterów w mojej głowie nie miała określonych fizjonomii, czy wyglądu, Pani Łucja miała więc pełną swobodę wyrazu.

 

Jak daleko może się posunąć ilustrator interpretujący tekst, upraszczający i stylizujący obraz tkanek, organów i komórek?
To rzeczywiście dość trudna sprawa, by ilustrować publikacje dla dzieci, bo łatwo jest przeinfantylizować formę, spłycić, a z drugiej strony pójść chyba niepotrzebnie w zbytni realizm. Serce można naszkicować ledwie dwiema łukowatymi liniami, ale także wejść w szczegóły stricte anatomiczne. Ilustratorka znalazła kompromis, który wydaje mi się trafny. Rysunki pobudzają wyobraźnię, ale dają też pojęcie o kształcie struktur naszego ciała oraz ich funkcjonowaniu, co jest kluczowe w książkach edukacyjnych. Obraz doskonale uzupełnia tekst, tworzy z nim logiczną całość nie tylko edukacyjną, ale i w sposobie spójnego przedstawienia tematu – obie struktury są lekkie i dowcipne.

 

O ciele można opowiadać długo, a objętość książki jest ograniczona. Jakie tematy chciałaby Pani poruszyć, mając do dyspozycji dodatkowy rozdział?
Nauka ciągle zdobywa nowe przestrzenie, okazuje się, że im więcej wiemy, tym paradoksalnie jest więcej jest do odkrycia. Przyrównałabym naukę do rozgałęziających się i penetrujących ziemię, korzeni drzewa.
Poza tym nauka staje się interdyscyplinarna, co też bardzo lubię. Nagle zbieranina faktów splata się w jakimś punkcie, który stanowić może kolejny punkt odniesienia. To piękne w swej głębi i nieskończoności.
Już po skończeniu książki „Ciao, ciało!”, wpadłam na pomysł kolejnej. Jednak szczegóły pozostawię dla siebie, jeśli Pan i Państwo pozwolą, tak to już jest, że pisarze nie zdradzają nic przed czasem.

Dane techniczne

Autor Monika Krauze
Kategoria książki książka edukacyjna
ISBN 978-83-7763-492-9
Rok wydania 2024
Format 21 x 30 cm
Liczba stron 88
Oprawa twarda
Język polski

Bezpieczeństwo

Produkty powiązane

Opinie o produkcie (0)

Weryfikujemy, które opinie pochodzą od klientów, którzy kupili dany produkt. Po zatwierdzeniu wyświetlamy zarówno pozytywne, jak i negatywne opinie.

do góry
Sklep jest w trybie podglądu
Pokaż pełną wersję strony
Sklep internetowy Shoper.pl